Dariusz Mioduski sprzeda Legię Warszawa? Właściciel ustalił cenę i jest otwarty na propozycje [NASZ NEWS]

Dariusz Mioduski sprzeda Legię? Właściciel ustalił cenę i jest otwarty na propozycje [NASZ NEWS]
MediaPictures.pl/Shutterstock
Od pewnego czasu w legijnym środowisku krążą plotki o tym, że właściciel i prezes klubu Dariusz Mioduski intensywnie poszukuje nabywcy udziałów Legii. Pogłoski te zresztą powracają właściwie po każdym niepowodzeniu pierwszej drużyny. Czy coś jest rzeczywiście na rzeczy? Sprawdziliśmy to.
Sytuacja finansowa klubu jest bardzo trudna. Zadłużenie klubu, zgodnie ze sprawozdaniem finansowym za rok obrotowy 1 lipca 2019 - 30 czerwca 2020, wynosi 78,5 mln zł. Natomiast, jak oszacował Marcin Żuk na portalu "legia.net", odsetkowe zadłużenie Legii wg stanu na 30 czerwca 2020 r. wyniosło 171,3 mln zł! Przy czym czwarta część długu, to zobowiązania wobec właściciela. Mioduski pożyczył więc klubowi ze swoich środków ponad 40 mln zł. Pożyczył, nie dał. Zupełnie jak kiedyś koncern ITI, czy Bogusław Cupiał w Wiśle Kraków.
Dalsza część tekstu pod wideo
Bezpośredni wpływ na potężne długi mają kolejne porażki klubu w eliminacjach europejskich pucharów. Cztery lata bez gry w Europie oznaczają brak przychodów w postaci ok. 200 mln zł. Dochodzą do tego jeszcze spadki bieżących przychodów związane zarówno z pozostawaniem za pucharową burtą, jak i pandemią. Nie należy przy tym zapominać, że klub płaci też odsetki bankowe z tytułu kredytu na budowę centrum treningowego w Książenicach, a jego roczna eksploatacja generuje wysokie koszty.
Przez kilka lat straty udawało się przykrywać korzystnymi transferami wychodzącymi z klubu. Legia drogo sprzedawała i zwykle tanio pozyskiwała piłkarzy, ale miało to negatywny wpływ na jakość drużyny. Z kwot uzyskanych za Sebastiana Szymańskiego, Carlitosa, Sandro Kulenovicia, Jarosława Niezgodę, Radosława Majeckiego i Michała Karbownika pokrywano bieżące zobowiązania i działalność. Swoista „hodowla” młodych stanowiła finansowy bufor bezpieczeństwa klubu. Lecz lista „sprzedawalnych” zawodników jest dziś krótka. Mioduski obecnie może liczyć na dobre pieniądze za Bartosza Slisza, który akurat jednak kosztował rekordowe 1,5 mln euro, niezłe za Luquinhasa i być może Bartosza Kapustkę oraz niespodziewaną ofertę dla lidera ligowych strzelców - Tomasa Pekharta. Wszystko to jednak pozostaje w fazie spekulacji, a i zespół na gwałt potrzebuje wzmocnień, a tak naprawdę kolejnej przebudowy. Aby się odbić, potrzebny jest więc powrót na międzynarodowe salony i regularna gra przynajmniej w fazie grupowej Ligi Europy. Lub zmiany własnościowe.
Jesienią gruchnęły sensacyjne informacje, jakoby kupnem największego klubu w Polsce był zainteresowany gigant menedżerski Pini Zahavi, który reprezentuje m.in. Roberta Lewandowskiego. Na Łazienkowskiej dementowano te informacje. Jednak według naszych źródeł temat był i Zahavi miał sondować możliwość kupna większościowego pakietu akcji, a jego przedstawiciele poszukiwali w Polsce kancelarii prawnej, która pomogłaby w nabyciu spółki akcyjnej. Mioduski przedstawił cenę, której Izraelczyk nie był jednak skłonny zaakceptować i temat upadł. Nic też nie wiadomo, by miał powrócić.
W grę wchodzić miałaby sprzedaż wszystkich udziałów, jak i podział władzy. Należy jednak pamiętać, że transakcja może być trudna do przeprowadzenia. Prezes kupował bowiem akcje klubu podczas największej hossy - tuż po grze w Lidze Mistrzów, gdy dochód wyniósł kilkanaście milionów złotych. Pozostałym udziałowcom - Bogusławowi Leśnodorskiemu i Maciejowi Wandzlowi - zapłacił więc ogromne pieniądze - ok. 38 mln zł, za 40% udziałów. Legia była więc wtedy warta ok. 95 mln zł. A przypomnijmy, że ITI sprzedało ją, potężnie zadłużoną (250 mln zł), za ok. 20 mln zł. Trudno powiedzieć, na ile dziś szacuje się wartość klubu i jakiej kwoty może oczekiwać właściciel, ale na sprzedaży Mioduski niewątpliwie bardzo wiele by stracił, z tym że mógłby przynajmniej liczyć na zwrot udzielonych z własnych środków pożyczek.
Oczywiście z punktu widzenia kupującego najważniejsza może wydawać się cena, ale też każdy potencjalny nabywca będzie sobie zdawał sprawę z zobowiązań finansowych klubu. Doprowadzenie do transakcji może być więc zadaniem niezwykle skomplikowanym. Istotne jednak, że, jak słyszymy, właściciel, wbrew oficjalnym zapewnieniom, jest otwarty na propozycje, a za symptomatyczne można uznać, że w ogóle określił cenę za Legię. Czy będzie w stanie znaleźć poważnych kontrahentów?
AKTUALIZACJA 19:04
Dariusz Mioduski na łamach "Sportowe Fakty WP" zdementował informację jakoby chciał sprzedać udziały w klubie.

Przeczytaj również