Chelsea czeka, główny faworyt może odpaść z wyścigu. Legenda idealnym kandydatem na trenera?
Chelsea szuka następcy Grahama Pottera. Wydaje się, że jest pięciu głównych kandydatów do objęcia posady trenera “The Blues”. Wbrew wcześniejszym doniesieniom ten najbardziej oczywisty wcale nie musi wygrać wyścigu o pracę w Londynie.
Ogłoszone w niedzielny wieczór rozstanie Chelsea z Grahamem Potterem było mimo wszystko sporym zaskoczeniem. Szczególnie, że dopiero co władze klubu zapewniały o wsparciu dla menedżera, wokół którego jesienią zapowiadano budowę długofalowego projektu. Rzeczywistość zweryfikowała te plany błyskawicznie i z tej perspektywy zwolnienie Pottera wygląda na kuriozalne, absurdalne. Todd Boehly i jego świta rządzą Chelsea w sposób chaotyczny, na rympał, jakby chcieli w jak najszybszym czasie mieć ciastko i zjeść ciastko. Ale to nie Football Manager, zresztą nawet w tej legendarnej grze wydanie mnóstwa pieniędzy na -naście niedopasowanych piłkarzy nie daje natychmiastowego sukcesu.
Z drugiej strony, wyniki w żaden sposób Grahama Pottera nie broniły. Co więcej, według doniesień mediów Anglik nie miał wielkiego poparcia w drużynie, a szatnia (co za zaskoczenie przy 30+ zawodnikach!) nie stanowiła jedności. “The Independent” pisał, ze wielu graczy nie traktowało przełożonego poważnie. Zdaniem Fabrizio Romano w zespole była spora grupa osób niezadowolonych z czasu gry, które tylko czekały na pozbycie się niewygodnego dla nich szkoleniowca. W takich warunkach nie dało się zbudować niczego trwałego. “Skasowanie” projektu Pottera da się więc zrozumieć. Może być odbierane jako śmieszne i jednocześnie słuszne z perspektywy klubu. TUTAJ, kilkadziesiąt minut po zwolnieniu, pisał o tym nasz dziennikarz Radosław Przybysz
“Góra” musi jednak udowodnić, że ma pomysł na wyjście z tej sytuacji. Dotychczas zamiast oczekiwanego rozsądku po erze Romana Abramowicza panuje wszechobecny bałagan. Amerykański biznesmen zabrał londyński okręt w rejs w nieznane. A teraz najwyraźniej działał pod wpływem impulsu, bo - w przeciwieństwie choćby do ostatnich działań Bayernu - nie przygotował wariantu zapasowego. Następca nie czekał w blokach startowych jak Thomas Tuchel w Monachium. Klub szuka najlepszej opcji, a w mediach przewija się kilka nazwisk faworytów do zatrudnienia na Stamford Bridge. Można raczej odrzucić plan awaryjny w postaci przeczekania do końca sezonu z Bruno Saltorem jako trenerem tymczasowym. Hiszpan nigdy nie wybierał nawet składu na mecz, ma zerowe doświadczenie jako głównodowodzący zespołem.
Zauważmy przy tym, że według najnowszych doniesień klub nie będzie się spieszył z podpisaniem kontraktu z nowym trenerem. Raczej zajmie to “tygodnie niż godziny” - prognozują dziennikarze “The Athletic”. Niewykluczone, że następca Pottera obejmowałby Chelsea wyrzuconą poza burtę Ligi Mistrzów i bez szans na europejskie puchary w kolejnym sezonie. To może jednak dwa miesiące dla Saltora?
Niemniej, po wyrzuceniu w pół roku najpierw Tuchela, a następnie Pottera, margines błędu szefostwa “The Blues” się kurczy, nawet jeśli przepalanie kolejnych milionów nie spędza im snu z powiek. Dlatego można zrozumieć brak pośpiechu. A kto może zostać nowym trenerem londyńskiego klubu? W mediach i u bukmacherów najczęściej przewija się pięć nazwisk.
Julian Nagelsmann
Naturalny kandydat, dopiero co odsunięty od prowadzenia Bayernu, ostatnio przymierzany też do Tottenhamu. Plotki o jego zatrudnieniu pojawiły się natychmiast po ogłoszeniu decyzji ws. Pottera. Sprawy nie posunęły się jednak do przodu tak dynamicznie, jak oczekiwano. Zdaniem Fabrizio Romano Niemiec dalej jest głównym faworytem do tej posady, ale Chelsea nie zwróciła się jeszcze do Monachium, by rozmawiać z Bayernem o “wykupieniu” 35-latka. Trwa analiza, czy to na pewno odpowiednia osoba na to stanowisko. “Sky Sports” podawało, że w Londynie mają wątpliwości co do dwóch kwestii - wieku Nagelsmanna i czy poradzi sobie przejmując zespół w środku dużego kryzysu. Zaś według “The Athletic” klub chce dokładnie zbadać, dlaczego zwolniono go z Bayernu i jak wypada pod kątem charakterologicznym. Nie brakuje więc znaków zapytania.
- W poniedziałek nie było konkretnych negocjacji na linii Chelsea - Nagelsmann. Dyrektor Christopher Vivell i inni stawiają na niego, ale Todd Boehly i Behdad Eghbali woleliby postawić na bardziej doświadczoną opcję. Mimo tego Niemiec nadal bierze udział w tym wyścigu - napisał wtorkowym popołudniem zwykle doskonale poinformowany dziennikarz Florian Plettenberg.
Czekamy na rozwój sytuacji.
Luis Enrique
- Kontynuuję oglądanie piłki nożnej przede wszystkim dlatego, że chciałbym pracować w Anglii, w Premier League. Oglądałem więcej meczów ligi angielskiej niż hiszpańskiej. Jestem pod wrażeniem tych rozgrywek. Nie widzę się jednak w Premier League już w czerwcu. Chciałbym iść do drużyny ze sporymi możliwościami - mówił niedawno Luis Enrique.
Te słowa padły jednak zanim Chelsea zwolniła Grahama Pottera. Londyński klub pasuje do opisu zespołu, który chciałby objąć Enrique. Hiszpan nie ukrywa, że, wbrew plotkom łączącym go z powrotem do Barcelony lub zatrudnieniem w Atletico, marzy o lidze angielskiej. Gdyby dostał szansę w Londynie, wróciłby do piłki klubowej po latach trenowania reprezentacji Hiszpanii. Ma też większe doświadczenie niż Nagelsmann. Kto wie, czy to nie on zyska uznanie Todda Boehly’ego. Zdaniem "The Telegraph" nastąpił już kontakt między zainteresowanymi stronami.
Mauricio Pochettino
Bukmacherzy umieszczają go w czołówce najbardziej prawdopodobnych kandydatur. Argentyńczyk od niespełna roku pozostaje bezrobotny, odkąd rozstał się z PSG. Legitymuje się też bagażem doświadczeń z Premier League, gdzie momentami dokonywał cudów w Tottenhamie, nawet jeśli nie zdobył tam żadnego trofeum. Nie byłby “kotem w worku”, a sprawdzonym na trudnym terenie graczem. Z drugiej strony, przerosła go opieka nad szeroką, pełną gwiazd i niełatwych charakterów szatnią PSG. W Londynie także zastałby wewnętrzny bałagan i niezadowolonych zawodników. Co więcej, Pochettino mógł przecież otrzymać szansę prowadzenia “The Blues” jesienią, a klub postawił jednak na Grahama Pottera. Fabrizio Romano twierdzi, że na tę chwilę nie było kontaktu z “Pochem” ze strony Chelsea. Bardziej możliwy wydaje się jego powrót do ekipy Spurs. Słychać również o Realu Madryt, gdyby miał go opuścić Carlo Ancelotti.
Ruben Amorim
Portugalczyk wykonuje świetną robotę w Sportingu, z którym bije się o triumf w Lidze Europy. Jego wyniki i efektowny styl pracy od jakiegoś czasu przykuwa uwagę większych drużyn. Amorima wymieniano już przy okazji poszukiwań trenerów w Tottenhamie, Manchesterze United czy PSG. Szansa jeszcze nie nadeszła, ale pozostaje zapytać nie czy, a kiedy się pojawi. Zdaniem Fabrizio Romano nazwisko 38-latka widnieje na liście życzeń “The Blues”. Tyle że jeśli w Londynie są wątpliwości wokół doświadczenia Nagelsmanna, to co powiedzieć o sprawdzonym jedynie w rodzimej lidze Amorimie? Jego wybór stanowiłby naprawdę spore zaskoczenie, bo byłby to ruch zbliżony do zakontraktowania Pottera. A coś nam się wydaje, że tym razem Chelsea postawi na kogoś z najwyższej półki, o uznanej marce.
Zinedine Zidane
To kryterium spełnia ostatni z obecnych w naszym zestawieniu, czyli Zinedine Zidane. Bezrobotny od czasu odejścia z Realu. “Zizou” nie doczekał się posady, która była dla niego stworzona, bo na stanowisku selekcjonera reprezentacji Francji pozostał Didier Deschamps. Legendarny zawodnik i trener nie dał się też namówić na zatrudnienie katarskim włodarzom PSG, a Juventus nadal kontynuuje współpracę z Massimiliano Allegrim. Niewiele jest zatem drużyn, które mogłyby skusić Zidane’a. Chelsea trzeba umieścić tym gronie. Z perspektywy klubu 50-latek to kandydat idealny. Z sukcesami, doświadczony, obyty w zarządzaniu gwiazdami, z wielkim autorytetem. Kwestia, czy gdyby zadzwonił telefon z Londynu, “Zizou”, ceniący sobie spokój i stabilizację, w ogóle podjąłby temat. On już nic nie musi, jedynie może.
***
Na giełdzie nazwisk padają też takie kandydatury jak Luciano Spalletti, Olivier Glasner, Marco Silva, a nawet, to nie pomyłka, Jose Mourinho. Lista jest więc szeroka zarówno pod względem ilościowym, jak i profilu obecnych na niej trenerów. Przed Toddem Boehlym i jego przybocznymi niełatwy wybór. A pamiętajmy, że kolejna pomyłka wpędziłaby ich w spore tarapaty i nakazała zapytać, czy nowe władze klubu w ogóle mają pojęcie i umiejętności, by wykonywać swoją pracę. Na dziś trudno to bowiem jednoznacznie ocenić.