Bundesliga królową futbolu przyszłości. To tutaj Real, City, PSG i inne potęgi mogą wydawać grube miliony
Wspomagani przez Jude’a Bellinghama i Jadona Sancho, Giovanni Reyna i Erling Haaland rozdzielili pomiędzy sobą łup bramkowy w pierwszym szlagierowym meczu nowego sezonu Bundesligi. Zwycięstwo Borussii Dortmund nad imienniczką z Gladbach nie byłoby bez nich możliwe. Cała czwórka młodych piłkarzy BVB stała się jednak pierwszoplanowymi postaciami znacznie szerszego trendu, potwierdzonego już na inaugurację rozgrywek niemieckiej elity.
- To zawodnicy, których cechuje duża inteligencja w grze - powiedział przed startem nowego sezonu w wywiadzie dla “France Football” trener Borussii Dortmund, Lucien Favre. - Są rozwinięci ponad swój wiek i już wykazują się sporą dojrzałością. Rzadko widziałem i prowadziłem tak utalentowanych piłkarzy.
Stonowana euforia
Jude Bellingham, Giovanni Reyna, Erling Haaland i Jadon Sancho nie tylko rozpoczęli w podstawowym składzie pierwszy mecz Borussii Dortmund w nowym sezonie Bundesligi. Przede wszystkim, przeciwko Gladbach cała czwórka okazała się na boisku absolutnie decydująca. Kluczowa. I nikt poza nią.
Pierwsza bramka dla BVB w zeszły sobotni wieczór? Siedemnastoletni debiutant, Bellingham, zagrywa do niespełna rok starszego Reyny, który strzela swojego pierwszego gola w niemieckiej ekstraklasie. Drugie trafienie? Dwudziestoletni Haaland wykorzystuje rzut karny wywalczony przez Reynę. Trzecia bramka? Akcja rówieśników. Sancho obsługuje doskonale wymierzonym podaniem Haalanda, który przebiegł na niesamowitej prędkości niemal całą długość boiska, zanim z impetem umieścił piłkę w siatce.
- To przyjemność pracować każdego dnia z tak wieloma tak zdolnymi zawodnikami - przyznał, dla kontrastu, najstarszy obecnie szkoleniowiec w Bundeslidze, blisko 63-letni Favre. - Mają jeszcze, to normalne, wiele do poprawy w swojej grze. Aby zarządzać takim pokoleniem, należy znaleźć odpowiednią równowagę pomiędzy byciem wymagającym a tolerancyjnym. Szczerze mówiąc, idzie nam dotychczas bardzo dobrze.
Wszystko to, co zauważył szwajcarski trener, sprawdziło się na inaugurację ligi. Kwartet młodych piłkarzy BVB zademonstrował ogromne możliwości. Równocześnie, podobnie jak cała drużyna, wcale nie rozegrał jednak wielkiego spotkania. Zwłaszcza, to nie pomyłka, w ofensywie. W pomeczowym wywiadzie zwrócił na to uwagę zresztą sam Reyna. Radość z efektownych bramek nie przesłoniła nawet tym niezwykle utalentowanym, przyjmując ich średnią wieku, nastolatkom konieczności robienia dalszych postępów. Począwszy już od następnego spotkania.
Globalne otwarcie
O ile imponujące jeśli nie pełne występy, to na pewno momenty gry w wykonaniu młodego kwartetu Borussii Dortmund nie mogły przejść w minionych dniach bez echa, o tyle warto spojrzeć również na innych piłkarzy, którzy zaznaczyli swoją obecność na boisku podczas pierwszej kolejki Bundesligi. A było ich znacznie więcej niż Bellingham, Reyna, Haaland i Sancho.
Zawodnicy uprawnieni w tym sezonie do gry w kategorii do lat 21, czyli tak naprawdę ci poniżej 23. roku życia, mieli decydujący udział przy co trzeciej bramce (12 z 36) zdobytej w ostatni weekend w niemieckiej ekstraklasie. Poza Reyną i Haalandem na listę strzelców wpisali się też Jamal Musiala z Bayernu, Silas Wamangituka ze Stuttgartu, Matheus Cunha z Herthy, Ruben Vargas z Augsburga oraz Amadou Haidara z Lipska. Poza Bellinghamem i Sancho po asyście zanotowali z kolei także Jan Thielmann z Kolonii oraz Dani Olmo z Lipska.
Dla porównania: w rozegranej również w minionych dniach pierwszej serii gier włoskiej Serie A gola strzelił jedynie Dejan Kulusevski z Juventusu, podczas gdy w drugiej kolejce hiszpańskiej La Liga młodzi zawodnicy zaliczyli wyłącznie jedną asystę, autorstwa Samu Chukwueze z Villarreal.
Jest też jednak coś jeszcze.
Już na starcie nowego sezonu Bundesliga potwierdziła nie tylko zmianę swojego profilu, ale zarazem jego międzynarodowy kierunek. Spośród wymienionych powyżej 11 nazwisk tylko 18-letni Thielmann to Niemiec. Bramki zdobywali za to młodzi piłkarze aż z czterech różnych kontynentów. Reyna jest Amerykaninem. Cunha to Brazylijczyk. Wamangituka i Haidara pochodzą odpowiednio z Demokratycznej Republiki Konga i Mali. Pozostali to Europejczycy: Anglik, Norweg i Szwajcar. W wyjściowych jedenastkach na inaugurację sezonu nie zabrakło też ciągle uprawnionych do występów w najstarszej kategorii młodzieżowej graczy z Azji: Koreańczyka Jeonga Woo-yeonga we Freiburgu oraz Japończyka Ritsu Doana w Arminii.
Bundesliga wykonała zresztą z początkiem rozgrywek inny pozornie mało istotny, acz potencjalnie przełomowy krok. Wszystko wskazuje na to, że od tego sezonu po każdej kolejce wreszcie będzie można oglądać krótkie skróty wszystkich meczów niemieckiej elity na oficjalnym kanale ligi na YouTube. Dotychczas nasi zachodni sąsiedzi dzierżyli niechlubne miano jedynej spośród pięciu czołowych lig na Starym Kontynencie, która nie stworzyła takiej możliwości dla swojej globalnej bazy kibicowskiej.
No to oglądamy.
Międzynarodowa szatnia
Efektowne otwarcie sezonu w wykonaniu młodego kwartetu Borussii Dortmund oczywiście również miało swój międzynarodowy charakter, choć - w gwoli sprawiedliwości - należy odnotować także równie nieoczekiwany, jak udany występ na pozycji “wahadłowego” 22-letniego Niemca, Felixa Passlacka. Favre zdążył się zresztą odnieść także do tego aspektu we wspomnianym, udzielonym przed startem rozgrywek wywiadzie dla “France Football”.
- Naszym głównym językiem jest niemiecki - tłumaczył szkoleniowiec BVB. - Często komunikujemy się też jednak po francusku z frankofońską grupą zawodników oraz po angielsku z grupą anglojęzyczną. Jeżeli kiedykolwiek będziemy mieli piłkarza z Ameryki Południowej, będzie do naszej dyspozycji portugalski lub hiszpański tłumacz. Naszą bazą są jednak wspomniane trzy języki.
Do grupy frankofońskiej należą oczywiście Francuz Dan-Axel Zagadou, urodzony i wychowany nad Sekwaną reprezentant Portugalii, Raphael Guerreiro, a także Belgowie Axel Witsel, Thorgan Hazard i Thomas Meunier. Grupę anglojęzyczną tworzą tymczasem w komplecie główni bohaterowie inauguracji nowego sezonu Bundesligi: Anglicy Sancho i Bellingham, Amerykanin Reyna oraz Norweg Haaland.
- Potrzebuję powiedzieć tylko parę słów: on jest amerykańskim marzeniem - powiedział po meczu w swoim stylu Haaland o stojącym obok Reynie.
Marzenie BVB, jak i całej Bundesligi stało się jednak na starcie nowego sezonu nie tyle amerykańskie, ani anglojęzyczne, ani nawet międzynarodowe, a prawdziwie globalne. Te rozgrywki niemieckiej ekstraklasy mogą zostać zdominowane przez Roberta Lewandowskiego i goniącą go grupę młodych piłkarzy z absolutnie całego świata.