Kontrowersyjna decyzja Probierza? Koniec złudzeń ws. kadrowicza. W reprezentacji nieprzydatny, fatalne liczby

Kontrowersyjna decyzja Probierza? Koniec złudzeń ws. kadrowicza. W reprezentacji nieprzydatny, fatalne liczby
Adam Starszyński / Press Focus
Brak Arkadiusza Milika na liście powołanych wywołał spore poruszenie. Trudno się jednak Michałowi Probierzowi dziwić - on nie zrezygnował z największej gwiazdy reprezentacji, ale napastnika, który nie strzela. I to nie od roku lub dwóch, ale ośmiu.
Był czas, gdy Arkadiusz Milik pełnił kluczową rolę w polskiej kadrze. 2014 i 2015 rok każdy polski kibic ma zapisany w swojej pamięci w dużej mierze właśnie dzięki napastnikowi. Właśnie w tamtym okresie młody jeszcze piłkarz strzelił historycznego gola Niemcom, ale nie był to koniec ważnych trafień. Zdobyte bramki dorzucał też w heroicznym boju ze Szkocją, znakomitym starciu z Gruzją czy w pogromie Gibraltaru. Nikt nie dziwił się, że to obok Roberta Lewandowskiego najważniejsze ogniwo ofensywnej siły biało-czerwonych. Wszystko to jest jednak przeszłością.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po przeprowadzce do Napoli Milik przegrywał z kontuzjami. Chociaż wracał na boisko i po zerwaniu więzadła krzyżowego, i po kolejnym urazie kolana - szybciej niż wielu zakładało - to w kadrze nigdy nie był już zawodnikiem na tym samym poziomie, co na początku. Chociaż w klubach potrafił notować występy z najwyższej półki, a obecne broni barw Juventusu, a nie, załóżmy, Empoli, to reprezentacja działała na niego paraliżująco. W ostatnich latach częściej denerwował niż wnosił coś pozytywnego na boisko. W końcu cierpliwość się skończyła, a Michał Probierz podjął odważną decyzję. Niemniej trudno ocenić, aby pod wieloma względami była ona kłopotliwa. Raczej - zrozumiała.

Nieprawdopodobna seria

Nie wiem, czy Arkadiusz Milik zadarł w ostatnim czasie z jakimiś siłami nieczystymi, albo czy szybką rehabilitację po koszmarnych kontuzjach przypłacił podpisaniem paktu z czartem, ale jego liczby w kadrze wyglądają tak, jakby ktoś na niego rzucił klątwę. Od 2016 roku strzelał maksymalnie jednego gola rocznie dla biało-czerwonych, co daje osiem trafień w 48 spotkaniach. Jedna zdobyta bramka na sześć spotkań. Wynik fatalny, zawstydzający, który właściwie mógłby zakończyć jakąkolwiek dyskusję na temat 29-latka. Ważne jest, że wcale nie wynikało to z ogólnej słabości reprezentacji Polski, bo lepszymi liczbami może pochwalić się całkiem spore grono zawodników.
W ostatnich pięciu latach:
  • Robert Lewandowski - 26 goli
  • Krzysztof Piątek - 10 goli
  • Karol Świderski - 10 goli
  • Adam Buksa - 6 goli
  • Kamil Grosicki - 5 goli
  • Karol Linetty - 4 gole
  • Arkadiusz Milik - 4 gole
  • Piotr Zieliński - 4 gole
  • Kamil Jóźwiak - 3 gole
Milik pod względem zdobytych bramek plasuje się na poziomie dwóch środkowych pomocników. Jest też gorszy niż Kamil Grosicki, którego wiele osób z kadry już wypychało. Trudno wobec tego piać z zachwytu, tym bardziej, że na liście pokonanych przez niego golkiperów znajdują się reprezentanci Andory, Finlandii, Mołdawii i Macedonii Północnej, przy czym mecz ze Skandynawami był spotkaniem towarzyskim. Jak wygląda to w wypadku pozostałych zawodników, których statystyki widnieją wyżej?
  • Robert Lewandowski - 26 goli w meczach o punkty (Łotwa, Izrael, Słowenia, Bośnia, Węgry, Andora, Hiszpania, Szwecja, Albania, San Marino, Belgia, Arabia Saudyjska, Francja, Mołdawia, Wyspy Owcze)
  • Karol Świderski - 9 goli w meczach o punkty (Andora, San Marino, Albania, Węgry, Walia, Mołdawia)
  • Krzysztof Piątek - 6 goli w meczach o punkty (Austria, Macedonia Północna, Izrael, Węgry, San Marino)
  • Adam Buksa - 6 goli w meczach o punkty (Albania, San Marino, Wyspy Owcze)
  • Karol Linetty - 3 gole w meczach o punkty (Słowacja, Albania, San Marino)
  • Piotr Zieliński - 3 gole w meczach o punkty (Szwecja, Holandia, Arabia Saudyjska)
  • Kamil Jóźwiak - 3 gole w meczach o punkty (Holandia, Węgry, Andora)
  • Arkadiusz Milik - 3 gole w meczach o punkty (Andora, Mołdawia, Macedonia Północna)
  • Kamil Grosicki - 2 gole w meczach o punkty (Izrael, Bośnia)
Pod względem jakości rywali, którym udało się wpakować piłkę do siatki, Milik jest gdzieś na poziomie Adama Buksy. Z tą jednak różnicą, że młodszy z zawodników ma na swoim koncie Albanię, która jest wyraźnie lepsza niż Andora, Mołdawia lub Macedonia Północna. Można przytoczone wyniki interpretować w dowolny sposób, dywagować na temat tego, w jakim momencie znajdowała się każda z tych reprezentacji. Próżno jednak zakłamywać rzeczywistość do tego stopnia, żeby nazywać 29-latka postacią kluczową, a brak powołania postawą absurdalną. Tym bardziej, że taka decyzja Michała Probierza broni się nie tylko w oparciu o zdobywane bramki, ale też ogólną postawę na boisku oraz postawę w klubie, bo w Juventusie też różowo nie jest.

Mit o współpracy

Przez wiele lat pokutowało myślenie, że Arkadiusz Milik będzie doskonale współpracował z Robertem Lewandowskim. Być może na pewnym etapie miało to rację bytu, ale teraz sprawy mają się zupełnie inaczej. Jeśli reprezentacja Polski ma grać na dwóch napastników, to zawodnik FC Barcelony prędzej dogada się z Karolem Świderskim, bo ten jest zdecydowanie mniej statyczny. "Lewy" ma już swoje lata, widać to właściwie na każdym kroku. Nadal zdarza mu się cofać do rozegrania gdzieś w okolice koła środkowego, lecz potrzebuje znacznie więcej wsparcia przy "szesnastce" rywali. Piłkarz MLS jest w stanie to zagwarantować - oczywiście najbardziej błyszczał pod wodzą Paulo Sousy, ale i przy późniejszych selekcjonerach pokazywał się z przynajmniej przyzwoitej strony. Kluczowym jest zaś, że niezmiennie o piłkę walczył, operował w różnych sektorach boiska. Był też po prostu bardziej konkretny.
Ostatnie pięć meczów w reprezentacji:
  • Karol Świderski - 230 minut na boisku (około 2,5 meczu) - 3 celne strzały (1,2) - 52 celne podania (20,8) - 4 przechwyty (1,6) - 26 strat (10,4) - 10 odzyskanych piłek (4) - 3 podania w pole karne rywala (1,2) - 15 wygranych pojedynków (6)
  • Arkadiusz Milik - 322 minuty na boisku (około 3,6 meczu) - 4 celne strzały (1,1) - 65 celne podania (18) - 3 przechwyty (0,83) - 34 straty (9,44) - 8 odzyskanych piłek (2,22) - 2 podania w pole karne rywala (0,55) - 27 wygranych pojedynków (7,5)
Były gracz Górnika Zabrze traci mniej piłek i częściej wygrywa pojedynki, ale stanowi mniejsze zagrożenie dla rywala i mniej też pracuje w defensywie biało-czerwonych. Jest w gruncie rzeczy napastnikiem o innej charakterystyce. Kiedyś jego i Lewandowskiego dzieliło na boisku sporo, byli w stanie się uzupełniać. Teraz zaś bliżej im do wersji podobnej, przynajmniej w pobliżu pola karnego rywala. W momencie, gdy Świderski wielokrotnie wychodzi ze swojej strefy komfortu, Milik pozostaje skupiony na wąskim obszarze boiska. Pod względem taktycznym staje się mniej uniwersalny i przydatny dla Michała Probierza. Ich średnie pozycje w 2023 roku w meczach reprezentacji wyglądają następująco:
Świderski Milik heatmapa
Opracowanie własne (WyScout)
Czemu jednak nie wybrano Milika na napastnika numer trzy? Adam Buksa zdaje się lepiej wypadać w roli jokera, a przede wszystkim znacznie precyzyjniej potrafi uderzyć głową. Krótka kadencja nowego selekcjonera pokazała, że centry mają być jedną z naszych broni, wobec czego postawienie na zawodnika Antalyasporu po prostu się broni.
Na moment warto też wrócić do wspomnianej wcześniej współpracy z "Lewym". Kapitan naszej kadry od 2019 roku zdobył 26 bramek w meczach o punkty do tego dołożył w tym okresie 12 asyst, co łącznie daje bezpośredni udział w 38 trafieniach. Jakkolwiek by nie oceniać weterana przechodzącego przez gorszy okres kariery, jest to wynik świetny. Ile razy mógł jednak liczyć na bezpośrednią pomoc Milika? Ano cztery.
  • 2:0 z Macedonią - asysta Lewandowskiego, gol Milika
  • 4:1 z Andorą - asysta Lewandowskiego, gol Milika
  • 2:3 z Mołdawią - asysta Lewandowskiego, gol Milika / gol Milika, asysta Lewandowskiego
Tak się ciekawie składa, że mecze te dzielą mniej więcej równo dwa lata. To dość nikła powtarzalność, jeśli mamy mówić o podstawowym duecie napastników biało-czerwonych. Przez ostatnie półtora roku częściej udawało się to z Świderskim, bo ta współpraca zaowocowała trzema współdzielonymi golami. Niewykluczone, że wynik ten będzie jeszcze lepszy po nadchodzących starciach z Czechami oraz Łotwą. Milik już swojego dorobku nie poprawi, ale nie wzięło się to z niczego.

"Stara Dama", stary problem

Arkadiusz Milik ma nazwisko. Ma też potężny klub za swoimi plecami, bo Juventus bije na głowę Charlotte FC oraz Antalyaspor. Szkopuł w tym, że o ile Karol Świderski i Adam Buksa odgrywają w swoich zespołach naprawdę ważne role, to 29-latek został zepchnięty na boczny tor. Z całego wymienionego tercetu uzbierał najmniej możliwych minut w lidze (30%) oraz najrzadziej pojawiał się w pierwszej jedenastce (18%). Występy dla "Starej Damy" go po prostu nie bronią. Pod względem klubowym doświadczony napastnik nie zasłużył na powołanie, nie ma ku temu właściwie żadnych podstaw. Ostatniego gola dla zespołu Massimiliano Allegrego strzelił jeszcze na początku października. Ogólnie w tym sezonie zdobytych bramek ma całe dwie, a to i tak wynik przyzwoity, bo na ostatnie 22 możliwe do rozegrania spotkania skumulował łącznie trzy trafienia.
Jeśli Robert Lewandowski jest obecnie pod formą i jego przydatność dla kadry bywa kwestionowana, to Milik na brak formy cierpi chronicznie. Żeby cofnąć się do serii przynajmniej dwóch meczów z rzędu ze strzelonym golem, należy wrócić do przełomu listopada 2022 i stycznia 2023, gdy reprezentant Polski pokonywał kolejno golkiperów Lazio oraz Cremonese. To poważny zastój, który pokazuje, że problemy wychowanka Rozwoju Katowice nie ograniczają się tylko do występów z orzełkiem na piersi, ale sięgają też Juventusu. Owszem, w Turynie potrafi być on użyteczny, ale jest to też związane z większym nagromadzeniem spotkań w krótszym czasie. W kadrze potrzeba wyskoku, błysku, momentu chwały, a tego Milik nie ma od lat, w przeciwieństwie nie tylko do Świderskiego, ale też, o zgrozo, Krzysztofa Piątka.
Nie ma też potrzeby kryć, że w zespole formalnie występującym z dwoma napastnikami w pierwszym składzie 29-latek pełni rolę czwartego, a w najlepszym razie trzeciego. Tak, kadrowicz Michała Probierza jest związany z wielkim zespołem, ale na tym sportowe plusy pobytu na północy Włoch zdają się kończyć. W zespole biało-czerwonych też trudno znaleźć dla niego stałe miejsce.
Odstawienie Milika jest również ważne z perspektywy samego Probierza. Na ten moment jego drużyna nie zachwyciła, rozegrała dwa co najwyżej przeciętne spotkania. Niemniej selekcjoner pokazuje, że to będzie zespół budowany przez niego i oparty na jego autorskim pomyśle. Można szkoleniowcowi wytykać pewną niekonsekwencję jaką jest powołanie dla Mateusza Wieteski, który przestał grać w Serie A, ale rozstanie się z tak doświadczonym napastnikiem, a wcześniej Janem Bednarkiem - nawet jeśli były lub będą to zabiegi chwilowe (poza zupełnym pożegnaniem Grzegorza Krychowiaka) - jest dowodem na rządy twardej ręki. Nie należę do grona największych miłośników taktyki nowego trenera, ale w końcu jest szansa na głębokie zmiany personalne w reprezentacji. To coś, czego nie uświadczyliśmy ani w wypadku Czesława Michniewicza, ani Fernando Santosa.

Przeczytaj również