Śrubował rekordy meczów bez goli i asyst, był pośmiewiskiem. Teraz się odradza i wreszcie szeroko uśmiecha
Wypożyczony pod koniec styczniowego okienka transferowego do West Hamu Jesse Lingard zanotował prawdziwie wymarzony debiut w nowych barwach. Wychowanek Manchesteru United wcale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. On może wrócić zarówno na Old Trafford, jak i do reprezentacji Anglii. Mimo że ostatnie lata głównie był wyśmiewany i stał się nieco karykaturalnym graczem.
Do Jessego Lingarda wreszcie uśmiechnęło się szczęście. Żaden z trzech celnych strzałów, jakie 28-letni Anglik oddał niespełna tydzień temu w debiucie w koszulce West Hamu, nie wydawał się na tyle mocny ani precyzyjny, aby móc zaskoczyć jednego z najlepszych golkiperów Premier League. Bramkarzowi Aston Villi, Emiliano Martinezowi, w końcu przytrafił się jednak słabszy występ. Argentyńczyk skapitulował po uderzeniach wychowanka Manchesteru United aż dwukrotnie. Lingard mógł rozpocząć taniec.
Bez gola, bez asysty
Wiecie, o czym teraz przypomnimy?
Na początek sami spróbujemy zaskoczyć. Zdobywając w ubiegłą środę dwie bramki na Villa Park, Lingard wpisał się na listę strzelców w drugim ligowym występie z rzędu. To nie pomyłka. W ostatniej kolejce poprzedniego sezonu Premier League to właśnie Anglik przypieczętował wyjazdową wygraną Manchesteru United nad Leicester (2:0). Była siódma minuta doliczonego czasu gry. Jesse pojawił się na boisku 20 minut wcześniej, w miejsce Masona Greenwooda. Zwycięstwo w bezpośrednim pojedynku z “Lisami” zagwarantowało ekipie Ole Gunnara Solskjaera trzecie miejsce w tabeli na koniec rozgrywek. Od tamtej pory, aż do debiutu w barwach West Hamu, angielski pomocnik nie pojawił się w lidze na boisku ani razu. W pierwszej połowie obecnego sezonu cztery razy znalazł się w meczowej kadrze. Zagrał tylko w Pucharze Ligi i Pucharze Anglii. Solskjaer go regularnie pomijał.
Nie bez przyczyny. 28-latek nie mógł oczywiście zaliczyć ubiegłych rozgrywek do udanych. Trafienie przeciwko Leicester było jego pierwszym w angielskiej ekstraklasie od ponad 19 miesięcy. Jak wielu zapewne pamięta, w całym 2019 roku Lingard nie strzelił w Premier League ani jednego gola, ani nie zanotował żadnej asysty. Wprost - Anglik stał się pośmiewiskiem. Złośliwi mieli używanie.
Tym większe, że chodziło przecież o zawodnika, który niedługo wcześniej był coraz ważniejszy nie tylko dla United, ale również reprezentacji Anglii. Nie dalej niż niespełna trzy lata temu Lingard zakończył ligowy sezon z dorobkiem 13 zdobytych bramek we wszystkich rozgrywkach. Na mistrzostwach świata w Rosji był podstawowym zawodnikiem kadry Garetha Southgate’a. Zdarzało mu się strzelać takie gole, że ręce same składały się do oklasków.
Za szybki, za mały
Jakkolwiek dziwnie może to zabrzmieć, kariera Jessego Lingarda znała już jednak wcześniej nie takie wzloty i upadki. Przeszedł on doprawdy nietypową drogę, zanim w ogóle został profesjonalnym piłkarzem.
- Byłem małym, tryskającym energią dzieciakiem - wspominał Lingard, urodzony w Warrington, mieście położonym dokładnie w połowie odległości między Manchesterem a Liverpoolem, w wywiadzie opublikowanym wiosną ubiegłego roku przez Angielski Związek Piłki Nożnej. - Byłem bardzo zwinny, zwrotny i szybki. Zazwyczaj grałem sporo w starszym roczniku, nawet mimo tego, że byłem mały. To dało mi dodatkowe doświadczenie.
Ścieżka, jaką podążył, przybrała zatem początkowo dość klasyczny kształt. Skauci zarówno Manchesteru United, jak i Liverpoolu wypatrzyli go bardzo wcześnie, kiedy ten trenował w lokalnym klubie Penketh United. Lingard rozpoczął treningi w klubie z Old Trafford już jako siedmiolatek. Sześć lat później zmienił szkołę, wyprowadził się z domu i zamieszkał u rodziny zastępczej bliżej Manchesteru. I tu zaczęły się schody.
Nie chodziło wcale o tęsknotę za bliskimi. Zanim wychowanek przebił się na dobre do pierwszego zespołu United, był wypożyczany aż do czterech różnych klubów na poziomie Championship na przestrzeni trzech sezonów. Pełnoprawnym zawodnikiem seniorów “Czerwonych Diabłów” został stosunkowo późno, dopiero w wieku 22 lat. Powód? Warunki fizyczne.
- Znajdowałem się “pomiędzy” drużynami do lat 16 i do lat 18 - przywoływał Lingard swoje postępy na etapie juniora. - Kiedy grał zespół do lat 18, czasami “schodziłem” występować niżej, do drużyny do lat 16, z powodu mojego wzrostu. Trenerzy nadal dawali mi jednak wtedy czas. Powiedzieli mi i mojej rodzinie, że dostrzegają postęp i widzą dla mnie przyszłość. Ciągle wierzyli we mnie, a ja w nich.
Nastoletniemu skrzydłowemu bądź ofensywnemu pomocnikowi nie od razu miała też towarzyszyć wymagana do gry w jednym z największych klubów na świecie zwycięska mentalność. Lingard długo traktował piłkę nożną bardziej jako zabawę aniżeli dążenie za wszelką cenę do wygranej.
Wsparcie klubu
- Byłem uśmiechnięty zarówno przed, jak i w trakcie meczu - w końcu przyznał początkowo poważny Jesse Lingard w wywiadzie po ubiegłotygodniowym spotkaniu West Hamu z Aston Villą. - Po prostu kocham piłkę nożną. Gra sprawia mi wielką przyjemność. Dawno nie zaznałem tego uczucia.
- Jesteśmy podekscytowani, ponieważ on zrobił różnicę - dodał po tym samym meczu menedżer West Hamu, David Moyes. - Jeśli podtrzyma taką formę, nie będzie czekał długo na powrót do reprezentacji. Nie chodzi tylko o gole. On sprawił, że cała drużyna zagrała dziś lepiej.
Lingard wprawdzie nie będzie mógł zagrać w dzisiejszym spotkaniu Manchesteru United z West Hamem w piątej rundzie Pucharu Anglii. Ale znowu cieszy się tym, co od dziecka dostarczało mu najwięcej radości. Warto zauważyć jednak, że to nie tylko historia zdeterminowanego chłopaka, który musiał pokonać po drodze wiele przeszkód, zanim spełnił swoje największe marzenie. To również historia ogromnej wiary i niesamowitego wsparcia, jakiego udzielił wychowankowi jego macierzysty klub. A w zasadzie udziela nadal. Nawet teraz Manchester United tylko wypożyczył przecież Lingarda do ligowego rywala. Kontrakt 28-latka na Old Trafford obowiązuje do czerwca przyszłego roku.
Na marginesie, można pozostawić otwarte pytanie: w ilu krajach, a nawet klubach, Jesse Lingard miałby szansę zostać zawodowym piłkarzem? Gdzie nie zostałby jako nastolatek skreślony? Bo za mały. Bo gra w piłkę nożną tylko dla zabawy.
Tymczasem, lata później, on może jeszcze znowu wrócić na absolutnie najwyższy poziom. Z uśmiechem na ustach.