"Bestialskie sceny. Piłkarzy traktowano jak zwierzęta". Wstrząsająca relacja świadka wydarzeń w Alkmaar
Do gigantycznego skandalu doszło po meczu Legii Warszawa z AZ Alkmaar. Dwóch graczy "Wojskowych" - Josue i Radovana Pankova - zakuto w kajdanki, a prezes klubu, Dariusz Mioduski, został uderzony w twarz. W rozmowie z "TVP Sport" o sprawie opowiedział jeden z polskich kibiców, którzy był świadkiem wydarzeń.
Sebastian Skibicki był obecny na meczu AZ z Legią, a po spotkaniu czekał wraz z żoną i synem pod szatnią wicemistrzów Polski, chcąc zebrać autografy od piłkarzy. Był świadkiem skandalicznych wydarzeń, do których doszło w Alkmaar.
- Tę sytuację sprowokowali ludzie, którzy mieli odpowiadać za bezpieczeństwo na obiekcie AZ. Piłkarzy i sztab potraktowano niczym zwierzęta - opowiadał Skibicki.
- To były bestialskie sceny: pojawiły się wyzwiska, było naruszanie nietykalności. Ochrona AZ sprowokowała całą sytuację. Przedstawiciele gospodarzy zamknęli drzwi prowadzące z szatni do autokaru. Kilku piłkarzy było już w pojeździe, inni nie, ale ktoś wolał wszystkich odseparować - opisywał.
- Pod drzwiami czekał choćby Paweł Wszołek, który nie miał jak przejść. Nie chciano pozwolić na wyniesienie kilku przedmiotów z szatni. Z czasem wrota znów się otworzyły, a wtedy... ochroniarz rzucił się na kogoś ze sztabu. Zaczęło się zamieszanie, a po kilku minutach wokół autokaru pojawił się kordon zasilony dodatkowymi policjantami - dodał.
Według relacji fana prezes Legii był między innymi obrażany przez funkcjonariuszy w lokalnym języku. Służby nie prowadziły do złagodzenia konfliktu. Wręcz przeciwnie - eskalowano go poprzez agresywne zachowanie.
- Prosto mówiąc, niektórzy piłkarze i prezes Mioduski dostali po twarzy. Zachowanie wobec Legii nie było akceptowalne. To była zwykła dyskryminacja. "Wojskowych" potraktowano jak zwierzęta! Zwykły człowiek nie jest w stanie zrozumieć takich zachowań - podkreślił.
- Wprost było widać, że służby były źle nastawione do Legii. Prowadzono do eskalacji konfliktu, a nie próbowano dyskusji. Wielu odnosiło się do prezesa i kierowcy autobusu w bardzo zły sposób. Obrażanie w lokalnym języku nie powinno mieć miejsca - zakończył.