Jerzy Brzęczek na absurdalnym grillu Zbigniewa Bońka. Zostawmy selekcjonera w spokoju!

Jerzy Brzęczek na absurdalnym grillu Zbigniewa Bońka. Zostawmy selekcjonera w spokoju!
Marcin Kadziolka/Shutterstock
W dobie pandemii i niespójnych komunikatów ws. pomysłów dotyczących zakończenia sezonu ligowego, niespodziewanie w mediach ruszyła inna, zupełnie zbędna dyskusja pt. “Co dalej z Jerzym Brzęczkiem”. Ogień wzniecił, a jakże, sam Zbigniew Boniek, który w kilku wywiadach dał do zrozumienia, że za czternaście miesięcy kadry na Euro 2021 wcale nie musi prowadzić obecny selekcjoner. Ani to odpowiedzialne, ani logiczne, ani uczciwe w stosunku do samego Brzęczka.
Zanim podejmę próbę szukania igły w stogu siana, czyli choć szczypty sensu w aktualnym zamieszaniu wokół przyszłości selekcjonera, pozwolę sobie na chwilę prywaty. Zwolennikiem Jerzego Brzęczka na najważniejszym stołku trenerskim w kraju nie byłem ani przez sekundę. Gdy znajomy poinformował mnie o wyborze następcy Nawałki, myślałem, że żartuje i wybuchłem śmiechem. Gdy oglądałem “męczenie buły” w wykonaniu reprezentacji na przestrzeni ostatnich niespełna dwóch lat, nie zmieniałem zdania, czego nie ukrywałem ani prywatnie, ani publicznie, np. w publikowanych tutaj tekstach. W trakcie wielu oglądanych spotkań kadry, sam kilkanaście razy “zwalniałem” ze stanowiska byłego kapitana srebrnej drużyny z Igrzysk w Barcelonie. Teraz jednak po prostu wypada stanąć w obronie Jerzego Brzęczka.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ostatni dzwonek na zmianę trenera “Biało-Czerwonych” wybrzmiał dawno temu, tuż po zakończonych eliminacjach. Jeśli wówczas Zbigniew Boniek uznał, że były szkoleniowiec Wisły Płock zasłużył, by poprowadzić reprezentację na Mistrzostwach Europy, to obecne zasiewanie niepewności jest irracjonalne. W normalnych okolicznościach za dwa miesiące cały kraj byłby ogarnięty futbolowym szałem, a miliony czekałyby na mecz otwarcia Polaków. Z Jerzym Brzęczkiem na ławce rezerwowych.

Hat-trick Zbigniewa Bońka

Awans na Euro automatycznie przedłużył umowę selekcjonera do końca lipca br., nie do końca mistrzostw. Zresztą prezes Boniek wspominał, że wszyscy trenerzy mają kontrakty ważne do 31.07. Naturalnym ruchem wydawałoby się przesunięcie daty ważności dokumentu o rok, abstrahując już od tego, że taką dyskusję w ogóle wywołano. Niespełna miesiąc temu szef związku gościł w “Kanale Sportowym”. Zapytany o formalną kwestię przedłużenia współpracy z Jerzym Brzęczkiem, odpowiedział: - Nie jest to czas i miejsce, by na ten temat mówić. Trener ma kontrakt do 31 lipca 2020 roku w teorii i praktyce.
A wystarczyło dodać kilka słów, że umowa oczywiście będzie przedłużona. I ta wypowiedź byłaby korzystna. I ucięłaby przyszłe spekulacje, o których brak apelował sam prezes. Miałoby to ręce i nogi. Zamiast tego, Zbigniew Boniek wybrał metodę małych kroczków w dolewaniu oliwy do ognia.
Kilka dni później szef PZPN udzielił wywiadu “Gazecie Wyborczej”. I znów powiedział za… mało. - Nie ma klauzuli, która zapewnia, że awans gwarantuje selekcjonerowi prowadzenie drużyny na Euro. Jedyna mówiła o tym, że po awansie kontrakt jest przedłużany z automatu do końca lipca 2020 roku - właściwie powtórzył wypowiedź z “Kanału Sportowego” Zbigniew Boniek.
Próżno szukać w tych słowach potwierdzenia, że kontrakt na sto procent zostanie przedłużony czy zwykłego, przyjacielskiego głosu wsparcia dla Jerzego Brzęczka. A to by się selekcjonerowi przydało, bo bieżąca sytuacja na pewno nie jest dla niego komfortowa. Zabrakło gestu dobrej woli. Były znakomity piłkarz postanowił za to ustrzelić hat-tricka. Po raz kolejny odniósł się do przyszłości selekcjonera, tym razem w rozmowie z “Super Expressem”. I poszedł o krok dalej.
- Ja zdania nie zmieniłem, ale zmieniły się okoliczności. Pamiętajmy, że jesienią mamy sporo meczów z silnymi rywalami. A co, gdybyśmy przegrywali wysoko? Mecz po meczu? Tak więc spokojnie z tym tematem czy z długością przedłużenia - wypalił prezes PZPN.
Dramat w trzech aktach.

“Łączy nas piłka”?

Z każdą następną wypowiedzią Zbigniew Boniek podkłada Brzęczkowi kłody pod nogi. Przypomnijmy, że na jesień zaplanowano mecze Ligi Narodów z Włochami, Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną. I zamiast testować możliwe warianty taktyczne pod kątem Euro 2021 czy wprowadzać kolejnych piłkarzy do kadry, ryzykować, szukać optymalnych rozwiązań, selekcjoner musi się zastanawiać, czy aby np. porażka 0-3 z Bośnią nie pozbawi go pracy. Prezes właśnie wyekspediował Jerzego Brzęczka poza strefę komfortu, niezbędną do spokojnej realizacji zaplanowanych działań na stanowisku trenera kadry. Nie sposób nie zgodzić się ze słowami Mateusza Borka z felietonu dla “Przeglądu Sportowego”.
- Boje się, że w każdym meczu Ligi Narodów trener Brzęczek będzie miał z tyłu głowy przede wszystkim wynik, bo z tego go rozliczą kibice i media - napisał.
Wszystkie wypowiedzi Bońka, raczej odbiegające od hasła “Łączy nas piłka” i zasad fair play, brzmią tak, jakby budował sobie nimi grunt pod ewentualną wymianę sternika reprezentacji. Aby za sześć czy siedem miesięcy mógł dumnie powiedzieć: “a nie mówiłem?” i zdymisjonować selekcjonera. To po prostu nie w porządku wobec człowieka, który awans na Euro wywalczył i za dwa miesiące prowadziłby zespół podczas mistrzostw.
Postawmy sprawę jasno. Jeśli kadra jesienią by zawodziła, to dopiero wtedy jakiekolwiek dywagacje w tej sprawie miałyby rację bytu. “Grillowanie” tego tematu w bieżącej sytuacji, gdy nikt nie jest nawet w stanie wskazać terminu powrotu futbolu do względnej normalności, to strzał w stopę. Tym większa szkoda, że robi to sam szef polskiej piłki. Bez poczucia odpowiedzialności, bez zdroworozsądkowego myślenia. Jak Brzęczka krytykowano - słusznie - za słabiutką grę reprezentacji, Boniek stał za nim murem. A dziś, gdy potrzebne jest wsparcie, obserwujemy wysyp dziwnych wypowiedzi i nieuzasadniony brak szacunku wobec szkoleniowca. Zawsze na przekór, zawsze w opozycji.
Turniej rozsądnie przesunięto na przyszły rok, misja Brzęczka też powinna zostać przedłużona o dwanaście miesięcy. Zresztą, koronawirus najpewniej zapewni Zbigniewowi Bońkowi dodatkowy rok w fotelu prezesa PZPN. Tylko, że jemu akurat zwolnieniem nikt pogrozić nie może.
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również