Kolejny pomysł Zbigniewa Bońka: 18 zespołów w Ekstraklasie. Więcej zagrożeń niż szans

Kolejny pomysł Zbigniewa Bońka: 18 zespołów w Ekstraklasie. Więcej zagrożeń niż szans
Onet
PKO Ekstraklasa od sezonu 2021/2022 najprawdopodobniej składać się będzie z 18 zespołów. O takich planach poinformował Zbigniew Boniek, a decyzja może zostać “przyklepana” już w lutym. Co to oznacza dla naszej piłki? Czy to dobry krok? A może wręcz przeciwnie? Warto rozłożyć sprawę na czynniki pierwsze.
Zacznijmy od tego, że nasz futbol ma na pewno większe problemy niż to, czy w Ekstraklasie będzie występować 16 czy 18 drużyn. To fakt. Taka zmiana raczej ani znacząco nie poprawi sytuacji, ani jej bardzo nie zepsuje. Zbigniew Boniek chęć zreformowania rozgrywek tłumaczy tym, że ESA37 kompletnie się nie sprawdziła, a powrót do starego systemu oznaczałby rozgrywanie “tylko” 30 kolejek.
Dalsza część tekstu pod wideo
Stąd pomysł poszerzenia ligi. Będzie 18 drużyn, będą 34 serie gier, czyli coś pomiędzy dawnym systemem, a tym obecnym. Patrzę jednak na zaplecze naszej elity. Szukam drużyn, które faktycznie mogłyby podnieść poziom Ekstraklasy, no i… jest trudno. Już ostatnie lata pokazały, że beniaminkowie w najwyższej lidze nie mają łatwo.
Sandecja weszła i od razu spadła. Jej los podzieliły później Zagłębie Sosnowiec i Miedź, a teraz o dno tabeli szoruje ŁKS. Możecie się ze mną nie zgodzić, ale uważam, że dawno nie było tak słabego poziomu pierwszej ligi, która teraz ma wprowadzić do Ekstraklasy jeszcze więcej drużyn.
No dobra, a jak to wygląda w Europie? Jesteśmy na 28. miejscu w rankingu UEFA. Prześledziłem wszystkie ligi, które nas wyprzedzają. 18 (lub więcej) drużyn w stawce mają głównie te topowe, a więc Anglia, Włochy, Francja, Hiszpania, Niemcy, Portugalia, Holandia i Turcja. Cała reszta to 16 ekip lub mniej. Może o czymś to świadczy? Nie mamy zbyt wielu drużyn nadających się do gry w elicie? Ograniczamy w niej miejsca. Chyba z takiego założenia wychodzą w kilkunastu krajach, które górują nad nami w rankingu UEFA.
My z kolei wolimy bawić się w Bundesligę. Jeszcze inną sprawą jest to, że w ostatnich latach notorycznie do Ekstraklasy wchodzą drużyny bez stadionów, które później muszą rozgrywać swoje mecze na pożyczonych obiektach. Powiększenie ligi może tylko ten problem spotęgować, choć Zbigniew Boniek obiecał, że teraz PZPN będzie w tych kwestiach bardzo restrykcyjny. Nie masz odpowiedniego stadionu? Nie grasz w Ekstraklasie. Może to zmobilizuje kluby do większego zwracania uwagi na infrastrukturę.
Zwiększenie ligi to też konieczność podzielenia tortu zwanego “pieniądze z praw telewizyjnych” na więcej kawałków. Kluby dostaną więc w ten sposób po kieszeniach, a nie ma co ukrywać, raczej mało kto w Ekstraklasie cierpi na nadmiar gotówki.
Im dłużej myślę nad planowaną reformą, tym więcej zagrożeń pojawia mi się przed oczami. Sama rezygnacja z ESA37 to być może dobry pomysł. Pierwsza myśl? Znikną mecze o nic dla drużyn, które nie załapały się do górnej ósemki, a mają wystarczającą przewagę, by się utrzymać. Podobnie zresztą w przypadku tych, którzy znaleźli się w grupie mistrzowskiej, ale są bez większych szans na puchary, więc grywają nawet rezerwami.
Najbardziej logicznym wyjściem wydawałby się więc chyba powrót do systemu z 16 drużynami rozgrywającymi mecz i rewanż. Może to nie główna przyczyna, ale gdy tak w Ekstraklasie było, to i naszym drużynom w Europie wiodło się jakoś lepiej. Zasady były przejrzyste. Grałeś u siebie, grałeś na wyjeździe. Żadnych grup, dzielenia punktów, jak jeszcze kilka sezonów temu, trzecich meczów z danym rywalem, gdy dużo zależy też od szczęścia w terminarzu.
Systemu z 18 drużynami jednak nie skreślam. Mówiąc wprost - wyjdzie w praniu. Bardzo chciałbym, aby ta reforma w jakimkolwiek stopniu przełożyła się na poprawę sytuacji w polskiej Ekstraklasie, ale na ten moment nie jestem szczególnym optymistą.
Dominik Budziński

Przeczytaj również