17-letni pomocnik kompletny. W notesach mają go wszystkie wielkie kluby, on twardo stąpa po ziemi
Ma dopiero 17 lat. W świetle prawa, wygranego meczu nie może opić symbolicznym kieliszkiem szampana. Nie przeszkadza mu to w byciu jednym z najlepszych pomocników Ligue 1. Kilka dni temu otrzymał nawet powołanie do reprezentacji mistrzów świata. Dziś gra w skromnym Stade Rennais, ale za rok prawdopodobnie ujrzymy go na Santiago Bernabeu lub Old Trafford. Przed państwem Eduardo Camavinga.
Dopiero co obserwowaliśmy w Lizbonie zwieńczenie poprzedniego sezonu, a już ruszyły nowe rozgrywki. Z letargu obudziła się Francja, gdzie kibice czekali na spotkania ligowe przez ponad cztery miesiące. Ligue 1 wreszcie wystartowała i to z należytym przytupem. Największą furorę w pierwszych dwóch kolejkach z pewnością wywołał zjawiskowy 17-latek z Rennes. Dzieciak wygląda na murawie jak weteran biegający wśród amatorów. Camavinga w coraz szybszym tempie staje się gwiazdą światowego formatu.
Przez zniszczone meble i spalony dom
Dziś Eduardo znajduje się na ustach wszystkich ekspertów francuskiej piłki, a jego nazwisko szybuje na szczyty list zainteresowań klubów z czołówki. Nim jednak Francuz rozpoczął swoją karierę, musiał przejść prawdziwą szkołę życia. Problemy rozpoczęły się właściwie od momentu narodzin, bo chłopak przyszedł na świat w ogarniętej wojną domową Angoli. Rodzice emigrowali do Francji, gdy Camavinga miał zaledwie dwa lata. Początki w nowym otoczeniu nie należały do najłatwiejszych.
- Przed przybyciem do Fougères, gdzie się osiedlili, nie było im łatwo. Zanim pomogła im opieka społeczna, spali na dworze. Nie mieli gdzie się zatrzymać - zdradził Nicolas Martinais, przyjaciel rodziny.
W końcu rodzina Camavingi znalazła “Ziemię Obiecaną”, ale sielanka nie trwała długo. Pewnego dnia ich dom z niewyjaśnionych przyczyn stanął w płomieniach. Matka odwoziła wtedy dzieci do szkoły, a ojciec pracował, więc do dziś nikt nie wie jak doszło do pożaru. Wiadomo tylko, że ogień doszczętnie strawił ich dobytek. Eduardo z rodzicami znów stanęli pod ścianą. Seria niefortunnych zdarzeń zdawała się nie mieć końca. Z pomocą przybyli sąsiedzi, którzy ugościli ich oraz zorganizowali zbiórkę na nowy dom.
- Widziałem pożar, gdy przyjechaliśmy na miejsce. Dom, który zbudowali rodzice, był w rozsypce. Mój pokój stał w ogniu. Po pożarze tata powiedział do mnie: “Eduardo, jesteś nadzieją naszej rodziny. To ty ją wychowasz” - wyznał Ca Mavinga w rozmowie z magazynem “Ouest-France”.
Chociaż Eduardo wydaje się urodzonym piłkarzem, początkowo futbol w ogóle go nie interesował. Zdecydowanie mocniej fascynował się inną dyscypliną sportu, mianowicie judo. Do miejscowego klubu trafił za sprawą matki, ponieważ ta miała dość syna, który niszczył wszystkie meble, ćwicząc technikę kopniaków. Nikt nie przypuszczał wtedy, że za niespełna kilkanaście lat Camavinga wdrapie się na szczyt.
Nieoszlifowany diament
- Miał siedem lat i prezentował się w sposób, który zapamiętam na całe życie. Pracuję z młodzieżą od prawie dwudziestu lat, ale to był pierwszy raz, kiedy zobaczyłem tak utalentowanego zawodnika - wspominał na łamach “Bleacher Report” jeden z pierwszych trenerów, Yannick Courteille.
Z wypowiedzi szkoleniowców i skautów rysuje nam się obraz piłkarza idealnego. Camavinga od małego wyróżniał się pod względem przygotowania fizycznego, motoryki, naturalnej umiejętności kontrolowania futbolówki. Przewyższał rówieśników, był od nich szybszy, lepszy technicznie. Nie bez przyczyny akademia Stade Rennais zgłosiła się po fenomenalnego 13-latka.
- Nie mogliśmy zwlekać, nie było czasu. Każdy widział, że to bardzo dobry lokalny gracz i musi do nas trafić - mówił Philippe Barraud odpowiedzialny za rekrutację młodzieży “Bretończyków”. Camavinga szturmem przechodził przez kolejne drużyny juniorskie, bo zawsze prezentował się lepiej, niż partnerzy w podobnym wieku. Przeskok na zawodowstwo także nie zrobił na nim większego wrażenia.
- Często grałem ze starszymi rocznikami, więc rywalizacja z większymi przeciwnikami mnie nie przeraża - mówił dla telewizji “Canal+” już jako zawodnik pierwszej drużyny Rennais. W wieku 16 lat, 4 miesięcy i 27 dni stał się najmłodszym debiutantem w historii klubu. Jako pierwszy piłkarz urodzony po roku 2002 wystąpił w meczu Ligue 1. Dużą rolę w błyskawicznym rozwoju odegrał Julien Stephan. Obecny trener “Czerwono-czarnych” pracował wcześniej w drużynach młodzieżowych. Camavingę poznał, gdy ten miał trzynaście lat. Na własne oczy widział spektakularny rozwój francuskiej perły.
- Znamy jego potencjał, śledzimy postępy od kilku lat. Eduardo jest znakomity, ale wciąż istnieje pole do poprawy. Jestem pewien, że ma umiejętności, aby kiedyś zagrać dla Realu Madryt - mówił kilka miesięcy temu menedżer. - Potrafi zrobić różnicę na boisku, aczkolwiek potrzebuje jeszcze jednego lub dwóch kroków, zanim stanie się kluczowym piłkarzem w którymś z czołowych klubów - dodał Stephan.
Media oszalały na punkcie Camavingi dokładnie rok temu. Debiut 16-letniego zawodnika mógł szokować, ale mało kto przypuszczał, że ten młokos jest gotowy do rywalizacji z najlepszymi. Klasę zademonstrował w spotkaniu z PSG, gdy naprzeciw stanęli Marco Verratti, Angel di Maria czy Kylian Mbappe. Konstelacja paryskich gwiazd wyglądała blado na tle nieopierzonego nastolatka. Na Roazhon Park objawił się Camavinga wiodący Stade Rennais po komplet punktów.
Charakterystyka
- Eduardo ma wszystko. Atletyzm, szybkość, wybuchowość, technikę i kreatywność. W słowniku nie znajdziemy definicji piłkarskiego talentu, ale on jest jego ucieleśnieniem - stwierdził Patrick Rampillon, dyrektor klubowej akademii cytowany przez “RMC Sport”.
Mimo że mówimy o tak młodym graczu, nie będzie żadną przesadą, jeśli nazwiemy Camavingę pomocnikiem idealnym, kompletnym. Jego wachlarz możliwości jest wręcz absurdalnie szeroki. W fazie defensywnej umie idealnie czytać przeciwników, ma świetny timing, gdy trzeba wykonać wślizg. Jest szybki, ale zarazem postawny. Trudno go przepchnąć, ominąć. Rywalizacja z Francuzem to po prostu udręka dla przeciwników Stade Rennais.
W obronie nieposkromiony tur, a w ofensywie istny wirtuoz. Gdy ma piłkę przy nodze, porusza się lekko, z gracją, bez przeszkód wygrywa pojedynki jeden na jeden. Zwykle dyryguje poczynaniami drużyny z drugiej linii, tam odnajduje się najlepiej, może czuć piłkę (w tym sezonie średnio 60 kontaktów na mecz), dyktować tempo. Gra na dużym ryzyku, a jednak utrzymuje wysoki poziom skuteczności podań. Prawie 90% jego zagrań znajduje partnera. Pod bramką przeciwnika także stwarza zagrożenie. W poprzednim sezonie zapewnił drużynie trzy punkty trafieniem przeciwko ekipie z Lyonu.
- Jeśli potrzebuję “ósemki”, która jednym podaniem złamie linie rywali, wystawiam Eduardo. Jeśli potrzebuję kogoś, kto wniesie siłę i agresję do defensywy, również stawiam na niego - wyznał trener na jednej z konferencji prasowych. Uniwersalność wychowanka sprawia, że w kolejce po podpis stoją wszystkie renomowane kluby. Kupno Camavingi będzie jak trafienie “szóstki” w totolotku.
Dzisiaj Rennais, a jutro…
Real, PSG, Manchester City, Barcelona, Juventus, a może Manchester United? Każdy z tych zespołów z chęcią pozyskałby zjawiskowego młodziana, ale sam Camavinga nie ma zamiaru nigdzie się przenosić. Na razie. W dużej mierze dzięki niemu ekipa z Bretonii po raz pierwszy w historii zagra w Lidze Mistrzów. To jeszcze nie pora, aby ruszać na podbój innych lig.
- Zostały mi dwa lata kontraktu. W następnym sezonie na pewno nigdzie nie odejdę. Nie zwracam uwagi na plotki o moim transferze. To piłka nożna, czasem media mówią prawdę, czasem kłamią. Ja skupiam się na boisku - uciął wszelkie spekulacje. 17-latek opowiedział jednak anegdotę, która może uchylić rąbka tajemnicy w kwestii przyszłości.
- Gdy graliśmy w pucharze z Amiens, jeden z rywali podszedł do mnie i powiedział: “Eduardo, musimy wymienić się koszulkami zanim pójdziesz do Realu”. Nie miałem wtedy ochoty na żarty, bo przegraliśmy. Teraz się z tego śmieję - opowiadał dla “Ouest-France”. O rozgrywającym już jest głośno, a medialny “hype” może tylko wzrosnąć, gdy zadebiutuje w kadrze Didiera Deschmpsa. Proszę sobie wyobrazić, że od czasów zakończenia II wojny światowej nie było młodszego reprezentanta “Les Bleus”.
Sezon we Francji dopiero wystartował, a Camavinga zdążył dopisać do swojego dorobku bramkę i asystę. Wielu młodych tak szybko zdobyta sława mogłaby przytłoczyć, ale Eduardo jest inny. Nie ma mowy o żadnym wybuchu wody sodowej. Julien Stephan wielokrotnie wspominał o niespotykanej dojrzałości podopiecznego. Francuz przykłada się do każdego treningu, pracuje nad swoimi mankamentami, nie “gwiazdorzy”. Bliżej mu do maksymy “Ora et labora”, niż “Hulaj dusza, piekła nie ma”.
Pozostaje tym samym skromnym chłopakiem, który kilka lat temu przybył do klubu, bo mama miała dość niszczenia odbudowanego domu. Niedoszły judoka niedługo stanie się jednym z najdroższych zawodników młodego pokolenia. Za kilka lat wychowanek Stade Rennais będzie wymieniany jednym tchem wśród najlepszych piłkarzy świata. Zapamiętajcie to nazwisko. Jest bardzo dobry, a powinien stać się wybitny. Eduardo Camavinga.