Ostre spięcie "Daro Lwa" i Gikiewicza na Twitterze. "Następny pcha się w gips, co za łeb"
Cięte wypowiedzi Łukasza Gikiewicza na temat Dariusza Kaźmierczuka doczekały się odpowiedzi ze strony freak-fightera. "Daro Lew" nie przebierał w słowach, jednak spotkał się z ripostą ze strony napastnika.
Świat freak-fightów nie znosi próżni. Czas pomiędzy galami wypełniają zatem konflikty w mediach społecznościowych. Niektóre rozchodzą się po kościach, inne mają swoje późniejsze rozwiązanie w oktagonie.
Czas pokaże, jak rozwinie się trwająca od kilku miesięcy napięta sytuacja pomiędzy Dariuszem Kaźmierczukiem a Łukaszem Gikiewiczem. W jednym z wywiadów napastnik wykluczył swój udział w walkach freak fightowych, dopóki pozostaje czynnym piłkarzem. Jednak zawodnik w ostatnich dniach po raz kolejny wypowiedział się w mocnych słowach na temat "Daro Lwa".
- Po miesiącu treningu wychodzę i mogę stoczyć walkę z "Daro Lwem". On gdzieś się odgrażał na Instagramie, na Twitterze, Marcin Najman również. Ale Marcin Najman by mnie rzucił swoim brzuchem, przygniótłby mnie jak cheeseburgera w McDonald's. Szanując dokonania "Daro Lwa", to, co on osiągnął... Nie wiem, czy to można nazwać "to, co on osiągnął", ale wygrał tam jakieś walki. Myślę, że z "Daro Lwem" po dobrej imprezie po awansie KTS Weszło do 3. ligi mógłbym wyjść i nie być na straconej pozycji - powiedział Gikiewicz w wywiadzie z youtube'owym kanałem "Sport Sektor".
Po kilku dniach wypowiedź napastnika skomentował sam Kaźmierczuk. Zdawał się nie rozpoznawać postaci Gikiewicza, choć wcześniej niejednokrotnie wchodził z nim w dyskusję.
- Kto to jest Łukasz Gikiewicz? Pruje się do mnie na tych wywiadach. Następny pcha się w gips, co za łeb - skomentował freak-fighter nie przebierając w słowach.
Kaźmierczuk nie musiał długo czekać na odpowiedź Gikiewicza. Gracz KTS Weszło nawiązał do ostatniej, przegranej przez "Daro Lwa" walki z Piotrem Świerczewskim.
- Kolejną nogę chce mieć okopaną? - zapytał ironicznie piłkarz.
Jak na razie Kaźmierczuk pozostawił ripostę zawodnika bez komentarza. Już wcześniej nazywał jednak Gikiewicza "plastikowym piłkarzykiem" czy "naj***nym, którego przywieźli w garnku do Indii".